HISTORIE PRAWDZIWE
„Wolontariat moimi oczami”
Wolontariat – co to takiego? Długo się nad tym zastanawiałam. Z jednej strony potrzebuję pomocy innych, z drugiej strony – dzięki wózkowi elektrycznemu – mogę samodzielnie się poruszać, docierać w różne miejsca, robić zakupy, załatwiać sprawy w urzędach. W czynnościach dnia codziennego pomaga mi rodzina. Moje życie nie jest ograniczone, radzę sobie, więc po co mi ktoś do pomocy?
Wszystko zaczęło się od propozycji mojego pracodawcy,
dotyczącej prowadzenia zajęć w szkołach
z młodzieżą. Jako koordynatorka Bazy Wolontariatu Powiatu Piaseczyńskiego
miałam jeździć do szkół, promując wolontariat.
I tu zaczęły się schody – dosłownie. Dojechać do szkoły teoretycznie mogę sama, problem zaczyna się w szkole: potrzebuje kogoś do pomocy w zdjęciu i założeniu kurtki oraz do obsługi komputera, do którego ze względu na brak dostępności klas nie zawsze jestem w stanie podjechać. Potrzebowałam osoby, która mi pomoże.
Od tego momentu zaczęła się moja przygoda z wolontariatem, poznałam fantastyczną dziewczynę, która wyraziła chęć towarzyszenia mi w moich działaniach. Uczyłyśmy się siebie nawzajem, na początku wchodząc do szkoły, zapominała rozebrać mnie z kurtki, wydawało jej się, że jestem na tyle samodzielna, że potrafię zadbać o siebie sama. Śmiałyśmy się z tego obie! Powiem szczerze, że imponowało mi to, w jaki sposób ona mnie widzi, jako osobę, która potrafi zadbać o siebie, swoje potrzeby.
Ucząc się siebie odbyłyśmy w szkołach ponad 15 spotkań. Moja wolontariuszka zastępowała mi ręce, rozbierała i ubierała mnie, towarzyszyła mi w drodze do i ze szkoły, obsługiwała prezentacje, opowiadała młodzieży, jak to jest być wolontariuszem.
Pierwsza nasza wspólna wyprawa do Warszawy to pieszy marsz z
centrum miasta na Stare Miasto, przebyłyśmy tę trasę komunikacją miejską. Najpierw
autobus Piaseczno – Warszawa, potem tramwaj. Miałyśmy okazję przejechać się
niedostosowaną do potrzeb osób z niepełnosprawnościami windą
w przejściach podziemnych. Niestety osoba na wózku sama z niej nie skorzysta: ciężkie niezautomatyzowane drzwi, ciasne
wnętrze to jej główne wady. Dodatkowo ściana przede mną nie ma zabezpieczenia,
muszę uważać, żeby stopy jej nie dotykały, bo będę szurać po niej palcami, co
grozi połamaniem nóg. Ufff udało się – jesteśmy
na dole. Teraz trzeba otworzyć drzwi,
które są
z przodu?
osoba stojąca za mną, ma problem żeby przecisną
się do przodu i wyjść. Cel osiągnięty! SAMA BYM TEGO NIE ZROBIŁA! Z moją wolontariuszką byłam w stanie zwiedzić
kawał stolicy, wypić pyszną kawę i spędzić milo czas.
Kolejne nasze dalsze wyprawy to wypad na pyszne gorące pączki na ulicy Chmielnej i wspólne wypicie kawy na warszawskich bulwarach. Przetestowałyśmy również trasę Piaseczno Konstancin-Jeziorna, co też proste niebyło, autobusy ciasne z trudem się do nich wjeżdża, przystanki dostępne dla wózków co drugi. Ale dałyśmy radę pełne optymizmu i dobrej zabawy, w końcu co dwie to nie jedna?
Zachęcam Was do poznawania
nowych ludzi, do jak największej aktywności i samodzielności.
Nie siedźcie w domach, szukajcie osób, które razem z Wami będą chciały miło
i aktywnie spędzać czas wolny.
Wspólnych wypraw z moją wolontariuszką było znacznie więcej i mamy wrażenie, że to dopiero początek, a nie koniec. Nadal zwiedzamy Warszawę i okolice, poznajemy siebie nawzajem i coraz bardziej się lubimy. Myślę, że ten wspólnie spędzony czas jest dla nas obu czasem ważnym, wnoszącym w nasze życie coraz więcej dobrych, miłych chwil. O dalszych naszych eskapadach będę informowała Was na bieżąco.
Koordynatorka Bazy Wolontariatu Powiatu Piaseczyńskiego Edyta Banasiewicz